Ipswich Town przyjeżdza jutro na Anfield, gdzie zmierzą się z Liverpoolem w sobotnie popołudnie.
Forma
Ipswich jedzie na Merseyside po jednej wygranej, jednym remisie i trzech porażkach w ostatnich pięciu spotkaniach angielskiej ekstraklasy.
Zespół Kieran McKenna zajmuje obecnie 18. miejsce w tabeli, znajdując się w strefie spadkowej ze względu na różnicę bramek, po zebraniu 16 punktów z 22 meczów w tym sezonie.
Ich ostatnie zwycięstwo w lidze miało miejsce pod koniec grudnia, gdy wygrali u siebie z Chelsea 2-0 na Portman Road.
Kluczowi zawodnicy
Liam Delap jest najlepszym strzelcem Ipswich w Premier League w tym sezonie. Napastnik zdobył osiem bramek i zaliczył dwie asysty dla swojego zespołu.
Sammie Szmodics trafił do siatki cztery razy, natomiast skrzydłowy Jack Clarke i obrońca Leif Davis mają na swoim koncie po dwie asysty.
Kadra
Julio Enciso jest gotowy do gry po wypożyczeniu z Brighton & Hove Albion.
Axel Tuanzebe jest ponownie dostępny, zaś Conor Chaplin i Szmodics są kontuzjowani.
Chiedozie Ogbene również znajduje się w gabinecie lekarskim, już wykluczony z gry do końca sezonu.
Poprzednie spotkanie
Liverpool wyjechał do Ipswich na otwarcie sezonu 2024-25.
Był to pierwszy oficjalny mecz pod wodzą Arne Slota po jego letnim przybyciu, a "The Reds" triumfowali w Suffolk.
Bramki Diogo Joty i Mohameda Salaha – obie w drugiej połowie – zapewniły gościom trzy punkty na rozpoczęcie sezonu.
Co mówili Trener Ipswich McKenna o Liverpoolu
- To była przyjemność oglądać ich i w pewnym sensie patrzeć, jak rozwija się zespół, ponieważ byli bardzo dobrzy w przedsezonie.
- Uważam, że nawet w przedsezonie, zanim zagraliśmy z nimi po raz pierwszy, można było zauważyć, że naprawdę szybko wprowadził swoje zmiany w zespole.
- Zachowali to przez cały sezon i myślę, że największą obserwacją, jaką można by zrobić, jest to, że są naprawdę, naprawdę kompletnym zespołem.
- Dobrze bronią i potrafią presować wysoko, broniąc się w bloku, mają dyscyplinę w swojej defensywnej postawie, ich kontrpressing jest dobry, ich kontrataki są dobre, mają naprawdę wielkie zagrożenie w atakujących przejściach.
- Potrafią zarówno kontrolować grę z posiadaniem piłki, jak i zmieniać tempo bardzo szybko, aby skrzywdzić przeciwnika różnorodnymi zagrożeniami.
- Mogą przechodzić za plecy obrony, mogą przemieszczać się przez ciebie, mogą przechodzić wokół i atakować jeden na jeden, mogą dośrodkowywać i strzelać z dystansu.
- Są inne zespoły, które mogą to robić, ale mają naprawdę dobrą równowagę. Uważam, że są dobrze trenowani i mają dobrą strukturę i zasady we wszystkich fazach.
- Mają bardzo dobry skład i głęboką ławkę, więc mogą rotować, a wyraźnie widać, dlaczego mają bardzo dobry sezon."
Statystyki przedmeczowe
Perspektywa rywala
Stuart Watson, główny dziennikarz sportowy w East Anglian Daily Times
- Podwójne promocje zakończyły 22-letnią nieobecność Ipswich Town w Premier League – zawsze miało być trudno konkurować po tak szybkim awansie, nawet przy letnich wydatkach przekraczających 100 mln funtów.
- Biorąc wszystko pod uwagę, uważam, że poszło tak dobrze, jak można było się spodziewać. Ipswich było bardzo konkurencyjne w większości meczów. Zwycięstwa z Tottenhamem i Chelsea były głównymi atrakcjami. Kiedy patrzysz na niektóre późne gole stracone przeciwko Brentford, Leicester, Bournemouth i Fulham, zdecydowanie jest odczucie, że liczba punktów mogłaby być wyższa.
- Zeszłoniedzielna porażka 6-0 z rąk Manchester City była przypomnieniem o skali tego wyzwania. Wygląda na to, że może być to prosta walka między Ipswich a Wolves o uniknięcie spadku.
Przewidywany skład
- Z pewnością będzie to kontynuacja systemu 3-4-2-1, który zmienia się w blok 5-4-1 bez piłki
Walton; Tuanzebe, O'Shea, Greaves; Godfrey, Morsy, Cajuste, Davis; Hutchinson, Philogene; Delap.
Ponowna konfrontacja z Ipswich Town daje Trentowi Alexander-Arnoldowi możliwość zastanowienia się nad rozwojem, jaki Liverpool poczynił w tym sezonie.
Oba zespoły zmierzyły się ze sobą w 1. kolejce Premier League w sierpniu, a podopieczni Arne Slota wygrali 2:0. Do siatki trafiali kolejno Diogo Jota i Mohamed Salah.
Po pięciu miesiącach The Reds prowadzą w tabeli i mają sześć punktów przewagi nad Arsenalem. Dodatkowo w lutym rozegrają zaległe derby z Evertonem.
- Od początku sezonu rozwinęliśmy się jako drużyna, zarówno indywidualnie i zespołowo - powiedział Alexander-Arnold, na łamach portalu Liverpoolfc.com.
- Widać, że gramy z wyraźną tożsamością, którą wprowadził menedżer, a my w nią uwierzyliśmy.
- Jestem pewien, że to będzie inny mecz (red. w porównaniu do sierpniowego pojedynku). Przewiduję ekscytujące starcie, które da nam szansę na zastanowienie się nad tym, jak daleko zaszliśmy.
Na konferencji prasowej Slot mówił o potrzebie znalezienia równowagi między podejmowaniem ryzyka a cierpliwością.
- Taka jest piłka nożna. Musisz wyjść na boisko i wygrać mecz, ale jednocześnie starać się go nie przegrać. W piłce zawsze istnieje równowaga - stwierdził Anglik, który zgodził się tym samym z tezą menedżera.
- Chcemy upewnić się, że gramy tak, jak chcemy - dominując w grze z piłką i ograniczając to, co mogą zrobić rywale bez piłki. Chodzi o to, by sprawić im jak najwięcej problemów.
- Oczywiście skupiamy się na tym, by jak najbardziej ograniczyć obecność przeciwników na naszej połowie. Tak jak powiedziałem, dominować w posiadaniu piłki, utrzymywać ją na ich połowie, po prostu stwarzać zagrożenie przez cały mecz, dobrze rozpocząć mecz i dotrwać do końca. To jest dla nas najważniejsze.
The Reds przystąpią do meczu z beniaminkiem o 16:00 w sobotę 25 stycznia. W ostatnich czterech spotkaniach zmiennicy zdobywali bramki. Darwin Nunez i Harvey Elliott zapewnili trzy punkty swojej drużynie w rywalizacji z Brentford (2:0) oraz z Lille w LM (2:1).
Alexander-Arnold wierzy, że wpływ wywierany z ławki jest kolejnym dowodem na absolutne pragnienie, aby obecny sezon zakończył się sukcesem.
- To jest coś, do czego trzeba się przyzwyczaić. Na początku sezonu, z nowym menedżerem, my jako zawodnicy musimy zaakceptować sposób, w jaki on chce grać.
- Rozumiemy, że będzie podejmował decyzje, z którymi nie wszyscy będą się zgadzać - każdy chłopak w szatni uważa, że zasługuje na grę.
- Po prostu skupiamy się na tym, że to sport zespołowy, będziemy potrzebować wszystkich.
- W ostatnich meczach rezerwowi pomogli nam wygrać. Tego właśnie potrzebujemy.
- Jeśli chcesz odnieść sukces, potrzebujesz pełnego składu, w którym każdy akceptuje swoją rolę. Mam nadzieję, że pod koniec sezonu będziemy świętować razem nasze sukcesy.
Mohamed Salah po raz czwarty w tym sezonie zdobył nagrodę gracza miesiąca sponsorowaną przez Standard Chartered.
Egipcjanin zdobył nagrodę po tym, jak wygrał w ankiecie kibiców na Liverpoolfc.com.
Salah został wybrany piłkarzem miesiąca już po raz trzeci z rzędu, a wyróżnienie to otrzymał również w sierpniu.
- Dziękuję bardzo. Mieliśmy dobry miesiąc - myślę, że odnieśliśmy kilka zwycięstw, co jest najważniejsze. Wygrywanie meczów i pomaganie drużynie w odniesieniu zwycięstw to coś, na co zawsze pracuję - powiedział Egipcjanin.
Salah miał 15 goli (osiem goli, siedem asyst) podczas swoich siedmiu występów w ostatnim miesiącu 2024 roku.
32-latek, który awansował na czwarte miejsce na liście najlepszych strzelców wszech czasów The Reds, strzelił gole przeciwko Gironie, Manchesterowi City, Newcastle United (dwa), Tottenhamowi Hotspur (dwa), Leicester City i West Ham United.
Zapytany, czy miał jakiś wyjątkowy moment z grudnia, Salah wyjawił:
- Mieliśmy kilka dobrych meczów w tym miesiącu. Myślę, że wybrałbym mecz z Man City ze względu na sposób, w jaki sobie z nimi poradziliśmy, presję, a także grę przeciwko niesamowitej drużynie.
- Może asysta przy golu Gakpo była najlepszym momentem miesiąca.
Salah osiągnął 20 goli w sezonie po raz ósmy z rzędu już w grudniu - o dwa więcej niż poprzedni rekord klubu ustanowiony przez Iana Rusha.
Jego statystyki z sezonu 2024-25 to obecnie 22 gole i 17 asyst w 31 meczach we wszystkich rozgrywkach.
- Po prostu staram się skupić na meczach, czuję, że jestem ważną częścią zespołu i pomagam moim kolegom z drużyny grać lepiej - to jest dla mnie najważniejsze - powiedział Salah.
- Ludzie zawsze będą dyskutować, czy to był mój najlepszy sezon, czy najlepszy sezon przede mną. Nie będę o tym za wiele myślał, dopóki będziemy wygrywać, a ja będę sobie dobrze radził - zakończył Egipcjanin.
Kibice The Reds oglądali na Anfield najlepszą wersję Luisa Suáreza. Urugwajczyk wybiegał na boiska Premier League i wiele razy dał koncert gry. Jego dryblingi i znakomicie ustawiony celownik siały spustoszenie w szeregach rywali. W latach 2011-2014 "El Pistolero" należał do najbardziej niszczycielskich zawodników ofensywnych na Wyspach, który był sobie w stanie poradzić z przeciwnościami losu, o czym wspomniał Jordan Henderson w swojej autobiografii:
„Bywały chwile, w których myślałem, że mam w Liverpoolu kolegę będącego nadczłowiekiem, ponieważ Urugwajczyk potrafił grać z bólem, którego żaden normalny człowiek by nie wytrzymał. Każdy inny piłkarz znalazłby się poza drużyną po zabiegu laparoskopii w prawym kolanie, ale Luis nie był zwyczajnym zawodnikiem. Przed meczem z Norwich na Anfield w grudniu 2013 roku jego stopa i kostka były tak spuchnięte, że nie mógł włożyć prawego buta. Sztab medyczny powiedział mu, że nie będzie mógł zagrać. Nie posłuchał i pożyczył parę korków Steviego, które były rozmiar większe. Nie spodziewałem się, że będzie mógł biegać, jego kostka się do tego nie nadawała. A jednak zagrał. I strzelił gola… A właściwie cztery – wygraliśmy 5:1. Mógł sam ze sobą konkurować o nagrodę za bramkę miesiąca! Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Zagrać tak, mierząc się z potężnym bólem, i do tego w nie swoich korkach? Nie potrafiłem tego pojąć”.
Dziś 38. urodziny obchodzi snajper, który w dotychczasowej karierze strzelił grubo ponad 500 goli.
Książka "Jordan Henderson. Autobiografia kapitana Liverpoolu" jest dostępna w promocyjnej cenie na: Kliknij TUTAJ.
INFORMACJE DOTYCZĄCE NOWOROCZNEJ PROMOCJI:
📚 Książka "Jordan Henderson. Autobiografia kapitana Liverpoolu", podobnie jak inne tytuły związane z tematyką Liverpoolu oraz angielskiego futbolu, w tym m.in. "W poszukiwaniu zaginionej chwały. Historia reprezentacji Anglii 1872-2022", "Premier League. Historia, teraźniejszość i przyszłość najlepszej ligi na świecie", "Ja, kibic. Tajniak w szeregach chuliganów Millwall FC" czy "Jurgen Klopp. Zapiski z mistrzowskiego sezonu", zostały objęte noworoczną promocją "3za2", która potrwa do końca lutego na: Kliknij TUTAJ.
🚨 WAŻNE: żeby promocja zadziałała w koszyku trzeba wpisać kod: 3ZA2WYPRZ
Przedstawiamy Państwu najlepsze zdjęcia z dzisiejszych zajęć w AXA Training Centre, gdzie piłkarze Liverpoolu szlifowali formę przed sobotnią wizytą Ipswich Town na Anfield.
W sobotnie popołudnie na Anfield Liverpool zmierzy się z beniaminkiem Premier League - Ipswich Town. Po zwycięstwach w Londynie z Brentfordem (2:0) i w Lidze Mistrzów z Lille (2:1) podopieczni Arne Slota spróbują przedłużyć skuteczną passę.
Jutro The Reds spróbują poradzić sobie bez Curtisa Jonesa, który wypada z kadry z powodu kontuzji. Młody zawodnik Liverpoolu nabawił się urazu w trakcie wtorkowego spotkania z Lille.
Diogo Jota i Joe Gomez również nie będą dostępni w najbliższym meczu.
Do sytuacji kadrowej podczas konferencji prasowej odniósł się Arne Slot.
- Jones nie był w stanie wyjść na 2. połowę, więc na pewno nie jest to dobry znak. Z tego powodu nie zagra on jutro. Nie wiem, kiedy wróci. Natomiast nie spodziewam się, że Curtis wypadł na kilka miesięcy. Zobaczymy, czy będzie dostępny na spotkania z PSV i Bournemouth.
Ibrahima Konate powrócił do gry po sześciu tygodniach przerwy. Obrońca jest powoli wprowadzany do składu.
- Myślę, że zobaczyliście, jak zarządzamy jego czasem na boisku. Obecnie on może mieć problemy z formą, ponieważ wciąż dolega mu ból w kolanie. Nie potraktujcie tego nieprawidłowo, ale sądzę, że on wciąż to czuje.
- Zdajemy sobie sprawę, że musimy go chronić przed powtórną kontuzją. Ibrahima dopiero wraca do naszej dyspozycji, więc nie ma mowy o graniu co trzy dni. Jednak z niecierpliwością czekamy na taki moment.
Już jutro Virgil van Dijk może rozegrać swój 300. mecz w koszulce Liverpoolu.
Jeśli chodzi o rywali, należy podkreślić, że w czwartek Ipswich wypożyczył Julio Enciso. Paragwajczyk może zagrać pierwszy mecz w nowych barwach już na Anfield.
Szkoleniowiec Ipswich, Kieran McKenna, nie będzie mógł liczyć na pomóc Conora Chaplina oraz Sammiego Szmodicsa.
- Jest za wcześnie na ich powrót. Oni wciąż nie trenowali z drużyną, więc pomyślimy o tym w przyszłym tygodniu.
Axel Tuanzebe wrócił na boisko w ubiegłej kolejce, kiedy Town rywalizowali z Man City.
- On świetnie sobie z tym poradził. To jest bardzo dobra wiadomość dla nas. Mieliśmy debatę, czy powinien on znaleźć się w wyjściowej jedenastce, bo on trenował zaledwie przez kilka dni. Bez względu na wynik meczu jestem zadowolony z jego powrotu. Myślę, że teraz Axel jest bardziej przygotowany do rozpoczęcia spotkania od pierwszych minut.
- Nie wiem, czy to się wydarzy w sobotę, czy w kolejnych meczach. Na pewno zbliżył się do tego celu.
Chiedozie Ogbene nie zagra do końca sezonu z powodu zerwania ścięgna Achillesa, której nabawił się w październiku.
Ostatni mecz
Liverpool - Lille 2:1 (21 stycznia): Alisson, Bradley, Quansah, Van Dijk, Tsimikas, Szoboszlai, Gravenberch, Jones, Salah, Nunez, Diaz
Ipswich - Man City 0:6 (19 stycznia): Walton, Davis, Morsy, Cajuste, Burgess, Johnson, Delap, Hutchinson, O'shea, Godfrey, Clarke
Liverpool w jutrzejszym spotkaniu Premier League zmierzy się na Anfield z ekipą Ipswich Town. Każdy inny wynik, niż wygrana gospodarzy będzie trzeba przyjąć za sporą sensację, bowiem beniaminek znajduje się w strefie spadkowej i stoczy w tym sezonie zażartą walkę o pozostanie w elicie.
W drużynie Arne Slota do grona nieobecnych Joe Gomeza i Diogo Joty dołączył Curtis Jones, który nabawił się kontuzji w spotkaniu Ligi Mistrzów z Lille.
Trener Liverpoolu powiedział dziś, że angielskiego pomocnika zabraknie w sobotnim pojedynku na Anfield, natomiast jego ewentualny występ w Lidze Mistrzów przeciwko PSV, czy Premier League z Bournemouth stoi obecnie pod dużym znakiem zapytania.
Jeśli chodzi o Ipswich, to klub wypożyczył w czwartek z Brighton & Hove Albion Julio Enciso, który otrzymał zgodę na występ w sobotnim starciu.
Duet napastników Conor Chaplin i Sammie Szmodics wciąż leczy kontuzje, więc Kieran McKenna będzie zmuszony radzić sobie bez tych zawodników.
- W przypadku tej pary, stanowczo za wcześnie na ich powrót do wyjściowego składu. Nie dołączyli jeszcze do treningów z całym zespołem, zobaczymy, jak będzie wyglądać ich sytuacja w przyszłym tygodniu - powiedział menadżer Ipswich.
Ostatni mecz tych ekip w Premier League:
Drużyny zmierzyły się ze sobą w spotkaniu otwierającym ten sezon na Portman Road. Po niemrawej pierwszej połowie, the Reds przeszli do zdecydowanych czynów po zmianie stron. W 60. minucie Mo Salah wypatrzył w polu karnym Diogo Jotę, który otworzył wynik rywalizacji. 5 minut później Liverpool powiększył przewagę. Salah po świetnej dwójkowej akcji z Szoboszlaiem i wymianie podań, z kilku metrów przechytrzył Waltona i ustalił wynik meczu.
Ostatni mecz Liverpoolu z Ipswich na Anfield:
Na stadionie the Reds drużyny po raz ostatni zmierzyły się w lidze 11 maja 2002 roku. W obecności 44 tysięcy kibiców na Anfield gospodarze wygrali wówczas 5:0. 2 gole strzelił John Arne Riise, a kolejne bramki były dziełem Smicera, Owena i Heskeya.
Ostatnie 5 meczów w lidze każdego z zespołów:
W poprzednich 5 spotkaniach w Premier League, Ipswich odniosło jedynie 1 zwycięstwo, sensacyjnie wygrywając 2:0 z Chelsea. Poza tym podopieczni Kieran McKenny przegrali na Portman Road z Brighton (0:2) i Manchesterem City (0:6), remisując na wyjeździe z Fulham (2:2) i minimalnie przegrywając w stolicy z Arsenalem (0:1).
W 5 spotkaniach zainkasowali raptem 4 punkty, ale trzeba przyznać, że rywale byli z wysokiej półki.
Podopieczni Arne Slota z kolei w ostatnich 5 meczach ligowych mogą pochwalić się dorobkiem 3 zwycięstw i 2 remisów.
Liverpool wygrał na Anfield 3:1 z Leicester, ogrywając w delegacji 5:0 West Ham i 2:0 Brentford. The Reds zanotowali przy tym remisy z Manchesterem United (2:2) i Nottingham Forest (1:1).
Krótki rzut na statystyki zespołów:
Liverpool | - | Ipswich |
1 | Miejsce w tabeli | 18 |
15 | Zwycięstwa | 3 |
5 | Remisy | 7 |
1 | Porażki | 12 |
9 | Czyste konta | 2 |
3,29 | 'Duże' okazje na gola w meczu | 1,32 |
WHU (5:0) | Najwyższe zwycięstwo | Chelsea (2:0) |
Forest (0:1) | Najwyższa porażka | Man City (0:6). |
Salah (18) | Najlepsi strzelcy (gole) | Delap (8) |
Początek rywalizacji na Anfield nastąpi o godzinie 16:00. Transmisja dostępna na platformie Viaplay.
Zapraszamy do zapoznania się ze szczegółami konferencji prasowej Arne Slota przed meczem Liverpoolu w Premier League z Ipswich Town.
The Reds wracają do rywalizacji na krajowym podwórku w sobotę na Anfield, gdzie podejmą zespół, który pokonali 2:0 w dniu otwarcia sezonu 2024/25.
Zobaczcie, co Slot miał do powiedzenia na temat tego najnowszego starcia – oraz więcej – w naszym podsumowaniu piątkowego porannego briefingu.
O tym, jak różnym wyzwaniem będzie Ipswich w porównaniu do meczu otwarcia sezonu...
- Mieli trochę pecha w końcowych momentach niektórych meczów. Powtarzałem to ostatnio kilka razy – druga połowa sezonu zawsze jest trudniejsza niż pierwsza. Dzieje się tak, ponieważ niektóre drużyny wzmacniają się podczas zimowej przerwy, a inne – nie wszystkie, ale wiele – pracują z trenerem przez pół sezonu, co zazwyczaj prowadzi do poprawy gry. To zdecydowanie dotyczy również Ipswich, choć już w pierwszym meczu sezonu sprawili nam sporo problemów.
- Myślę, że można uczciwie powiedzieć, że poprawili się w trakcie tej pierwszej połowy sezonu, co jest też zasługą Kierana McKenny. Już w pierwszym meczu postawił nam trudne warunki. Kilka kolejnych spotkań było dla nich cięższych, ale w pewnym momencie stali się bardzo solidnym zespołem, który utrudnia życie każdemu rywalowi – może z wyjątkiem ich ostatniego meczu, który był raczej wyjątkiem od reguły. Być może wynikało to z tego, że [Manchester] City zagrało jak prawdziwe City.
O tym, co Harvey Elliott musi zrobić, aby częściej grać od pierwszej minuty...
- Musi dalej prezentować się tak, jak dotychczas i pracować równie ciężko na treningach, co obecnie. Zawsze mówię zawodnikom, że to nie zależy wyłącznie od nich, ale także od rywalizacji, w której się znajdują. W jego przypadku ma konkurencję w postaci pięciu bardzo dobrych pomocników, których znacie, oraz kilku młodych zawodników, którzy są bardzo utalentowani, ale jeszcze nie gotowi na regularną grę. Rywalizuje z Wata [Wataru Endo], Ryanem [Gravenberchem], Curtisem [Jonesem], Maccą [Alexisem Mac Allisterem] i oczywiście sobą, więc tak wygląda obecnie nasza linia pomocy. Jeśli będzie prezentował taką formę jak dotąd, jego czas gry prawdopodobnie wzrośnie.
O tym, jak dobry może stać się Ibrahima Konate...
- Myślę, że już teraz jest bardzo dobry. To środkowy obrońca, który robi wrażenie samą swoją obecnością – jest bardzo silny i wysoki. Moim zdaniem jedną z rzeczy, które mógłby poprawić, jest gra piłką, wyprowadzanie jej z obrony. Nie uważam, że jest w tym słaby, ale mógłby to wynieść na wyższy poziom. Widzę jednak, że ciężko nad tym pracuje i już widać postępy. Defensywnie prezentuje najwyższy poziom. Jest szybki, silny, wygrywa pojedynki w powietrzu i na ziemi, a także potrafi asekurować swoich kolegów, gdy zajdzie taka potrzeba. Może grać jeden na jednego, nawet jeśli ma dużo miejsca za plecami. W defensywie nie ma wielu rzeczy, które mógłby jeszcze poprawić. Jednak wyprowadzanie piłki z obrony – co nie jest tylko jego zadaniem, bo wymaga współpracy z kolegami – to coś, nad czym dużo pracowaliśmy i nadal będziemy pracować. Nie tylko z nim, ale też z resztą zespołu, ponieważ chcielibyśmy, aby nasze posiadanie piłki prowadziło do jeszcze większej liczby okazji bramkowych, a to zaczyna się od wyprowadzania piłki z tyłu.
O tym, czy rotacja na lewej obronie wynika z zarządzania obciążeniem czy poprawy formy Kostasa Tsimikasa...
- Myślę, że z obu powodów. Gdyby Kostas był na zupełnie innym poziomie niż Robbo [Andy Robertson], to rotacja lub zarządzanie obciążeniem nie miałoby sensu, ponieważ obniżylibyśmy jakość gry, co mogłoby być ryzykowne. Nie wiem, jaka była sytuacja Kostasa w zeszłym sezonie – wiem, że grał niewiele, ale nie wiem, na jakim był poziomie. Jednak od momentu, gdy tu jestem, a zwłaszcza podczas naszego tournée po Stanach Zjednoczonych, prezentował się naprawdę dobrze. Udowodnił, że również może grać na pozycji lewego obrońcy. Teraz, gdy mamy dwie dobre opcje na tej pozycji, według mnie rzeczywiście zarządzamy obciążeniem i rotujemy w tym obszarze. Tak, to prawda.
O potrzebie cierpliwości w meczu z Ipswich...
- To trudne dla kibiców, a mój ojciec też jest fanem. Kiedy dzwonię do niego po meczu, potrafi powiedzieć: „To nie było tak ekscytujące jak inne mecze Liverpoolu”, tak jak po spotkaniu z Lille. Wtedy muszę mu tłumaczyć, że takie mecze można łatwo przegrać, jeśli zacznie się forsować trudne zagrania – ale on nie zawsze się ze mną zgadza!
- Jako menedżer byłem jednak zadowolony z naszego występu przeciwko Lille, bo to był zespół świetnie zorganizowany i mający dużą kontrolę. Pamiętam jedną sytuację w meczu, kiedy Curtis próbował zagrać ryzykowną piłkę w okolicach linii środkowej, straciliśmy ją, a oni skontrowali. I właśnie to jest ryzyko, kiedy grasz przeciwko drużynie broniącej się nisko. [Nottingham] Forest to chyba najlepszy zespół w lidze, jeśli chodzi o karanie za takie „głupie zagrania” – tak je nazywam – które mój ojciec pewnie chciałby oglądać częściej. Ale to właśnie prowadzi do tego, że rywale tworzą o wiele więcej okazji.
- Trzeba znaleźć trudną równowagę między podejmowaniem ryzyka a traceniem kontroli, a utrzymaniem kontroli i może mniejszą liczbą okazji. Jednak przeciwko takiej drużynie, jeśli stracisz gola i przegrywasz 0:1 – jak widzieliśmy przeciwko Forest – problem staje się jeszcze większy, zwłaszcza przy niskim bloku rywala. Dlatego musimy znaleźć balans. Rozumiem, że czasem jest to trudne dla kibiców, którzy przychodzą na stadion, by zobaczyć nasze zwycięstwo, najlepiej z dużą liczbą bramek i ekscytującym meczem. Do tego potrzeba dwóch drużyn, a im lepiej my gramy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że rywale przyjadą na Anfield z nastawieniem: "Zróbmy wysoki pressing i spróbujmy ich naciskać na całym boisku".
Pomimo dramatycznego zwycięstwa nad Brentford w sobotnie popołudnie, w głosie Arne Slota podczas konferencji prasowej po meczu wyraźnie dało się usłyszeć irytację.
Trener Liverpoolu musiał odpierać sugestie, że wyniki jego drużyny w ostatnich tygodniach — w tym dwa remisy w lidze i porażka w pierwszym meczu półfinału Carabao Cup — nie były wystarczająco przekonujące, co wywołało interesującą reakcję.
- Mówicie o wyniku. Ja koncentruję się na mojej drużynie. Spójrzcie po prostu na liczbę stworzonych szans, bo myślę, że wszyscy znacie pojęcie xG. Mówi wam to coś?
- Zróbcie sobie przysługę i sprawdźcie mecze z Manchesterem United, Nottingham Forest i Brentford. Zobaczycie, jakie były xG obu drużyn i prawdopodobnie dostrzeżecie, że nic się nie zmieniło od pierwszej połowy sezonu. To, co widać, to że w tym momencie mamy trudności z zamienianiem szans na bramki - wyjaśnił Slot.
Choć sformułowanie było nieco nietypowe, Slot nie miał na celu bycia protekcjonalnym, sugerując, że obecni w pokoju mogą nie znać pojęcia xG. Jako osoba, dla której angielski nie jest językiem ojczystym, jedynie uprzedzał, czy wszyscy są zaznajomieni z tym wskaźnikiem.
Niemniej jednak, słusznie wskazał na dane statystyczne jako odpowiedź.
Non-penalty xG Liverpoolu na poziomie 2,2 na 90 minut to najlepszy wynik w lidze w tym sezonie, a mecze drużyny w bieżącym miesiącu nie odbiegały znacząco od tej średniej. Tylko dwukrotnie przeciwnik uzyskał wyższy xG niż Liverpool w Premier League — w wyjazdowych spotkaniach z Arsenalem (0,8 do 0,9) i Newcastle United (1,9 do 2,1) przez cały sezon.
Patrząc na dane w kontekście ostatnich 10 meczów, skuteczność strzelecka Liverpoolu w porównaniu do xG nie wykazuje większych wahań od momentu objęcia drużyny przez Slota.
Poza niewielkim wzrostem skuteczności wykończenia w okolicach Świąt, konwersja ich szans pozostaje na poziomie zgodnym z oczekiwaniami.
Artykuł ten nie jest jednak oparty na danych, lecz bardziej dotyczy samych danych.
Czy swobodne użycie przez Slota pojęcia xG podczas konferencji prasowej sugeruje, że zaawansowane metryki stały się już powszechnym elementem języka piłkarskiego?
Amerykańscy entuzjaści danych nie potrafią ułożyć zdania, nie wspominając o xG, ale termin ten wciąż budzi wątpliwości wśród części kibiców piłkarskich.
Choć pojawia się w programach takich jak BBC's Match of the Day czy Sky Sports' Monday Night Football, kibice mają wciąż możliwość wyboru, czy chcą angażować się w analizę opartą na statystykach dotyczących ich drużyny. Jednak czy ich wybór pozostaje wolny, gdy ich własny trener zaczyna używać tego terminu w swoich wypowiedziach?
Jako kibice piłkarscy często staramy się brzmieć bardziej kompetentnie, naśladując myśli i poglądy osób pracujących w profesjonalnych klubach. Skąd wzięła się tendencja, by mówić, że nasza drużyna jest "w dobrym momencie" lub że potrzebujemy "press-resistant" pomocnika (chodzi o zawodnika, który potrafi wymijać lub skutecznie radzić sobie z przeciwnikami naciskającymi go, nie tracąc piłki)?
Patrząc na amerykański sport, można zauważyć, jak powszechne stały się tam analizy oparte na danych, a trenerzy i menedżerowie nie wahają się sięgać po statystyki podczas wywiadów. Ta tendencja powoli przenosi się również na europejską piłkę nożną. Bez względu na to, czy się to nam podoba, czy nie, trend ten zdaje się zmierzać w tym samym kierunku.
W ostatnich sezonach menedżerowie często sięgali po wskaźnik xG, by uzasadnić, dlaczego wyniki nie zawsze odzwierciedlają rzeczywistość, traktując go jako tarczę obronną przed medialną krytyką.
- Gdybyśmy nie tworzyli okazji, wtedy miałbym wątpliwości, czy zawodnicy stosują się do moich taktyk, ale generujemy ich naprawdę sporo. Myślę, że mamy trzeci najwyższy xG w Premier League - powiedział były menedżer Manchesteru United, Erik ten Hag, w październiku, po słabym początku sezonu.
Choć ten Hag nie był do końca precyzyjny w swoim rankingu, trafił w sedno. W pierwszych miesiącach sezonu żadna drużyna Premier League nie zawiodła w większym stopniu pod względem skuteczności niż jego zespół, który zdobył o pięć goli mniej niż sugerowałoby to xG. Mimo widocznej desperacji w grze, komentarze ten Haga były trafne – proces drużyny okazał się lepszy niż wyniki sugerowały.
Zaledwie kilka dni wcześniej ówczesny menedżer Wolves, Gary O'Neil, zwrócił uwagę na statystyczną rozbieżność w wynikach drużyny w obronie.
- Straciliśmy więcej goli, niż powinniśmy. Niewiele drużyn stworzyło nam groźne sytuacje - mówił O'Neil pod koniec września.
- Nie chcę wchodzić zbytnio w szczegóły, ale korzystamy z danych i myślę, że według statystyk powinniśmy byli stracić tylko sześć lub siedem goli, a tymczasem straciliśmy 14. Inne sezony sugerują, że to się nie powtórzy, jeśli będziemy kontynuować naszą grę w ten sposób, więc idziemy do przodu.
To trafna uwaga. Nawet biorąc pod uwagę czas pracy nowego menedżera, Vitoria Pereiry, Wolves stracili o ponad 12 goli więcej niż wynikałoby to z jakości sytuacji, które pozwolili stworzyć. Niestety dla O'Neila, jego odniesienie do danych nie wystarczyło, by uspokoić kibiców czy właścicieli, a w połowie grudnia pożegnał się z klubem.
Nawet Sean Dyche – często błędnie postrzegany jako tradycjonalista – sięgnął po xG w rozmowach z mediami.
Przegrana 3:1 z West Ham United w marcu była dziesiątym meczem Evertonu bez zwycięstwa w lidze. Zespół zdobył w tym czasie siedem goli przy oczekiwanej liczbie 14.
- Nie możemy co tydzień mówić o xG, bo znowu jest ono poza skalą. Musimy po prostu strzelić gola. Jestem sfrustrowany, bo robimy dobre rzeczy - powiedział Dyche w rozmowie ze Sky Sports.
Słowa te padły zaledwie kilka miesięcy po tym, jak Dyche w pierwszych tygodniach sezonu 2023-24, mimo tylko trzech zwycięstw w pierwszych 10 meczach, wciąż wierzył w proces, mając na uwadze przyzwoite występy w ofensywie.
- Wspomniałem o xG, bo na początku sezonu było ono tak wyraźne, że warto było o tym mówić. Nie kieruję drużyną tylko danymi. Ale dobrze jest wiedzieć, gdzie stoimy - mówił Dyche przed remisem 1:1 z Brighton w listopadzie 2023 roku.
- Chas (Charlie Reeves, starszy lider ds. analizy wydajności w klubie) to nasz kontakt w tej kwestii. Zapytałem go, co o tym sądzi, a on odpowiedział, żebym nic nie zmieniał, tylko kontynuuował to, co robię, a statystyki mnie wynagrodzą. I rzeczywiście, wyniki przyszły. Dla mnie wzrok jest miarą, ale statystyki mogą być pomocne obok tego.
Z 16 punktami na 21 możliwych w okresie od listopada do połowy grudnia, Dyche’a wiara w wykorzystanie i wyjaśnianie statystyk przyniosła efekty.
Przykłady takich trenerów jak Thomas Frank, Daniel Farke, Eddie Howe, Thomas Tuchel, Pep Guardiola i innych, którzy w ostatnich sezonach wspomnieli o xG w swoich wywiadach, pokazują, że kibice muszą dostosować się do rosnącej obecności analityki w piłkarskim dyskursie. Śledzenie tych wskaźników nie jest już opcją, jeśli chcą w pełni zaangażować się w nowoczesną piłkę nożną.
Fakt, że komentarze Slota nie były zaskakujące, doskonale wpisuje się w współczesną piłkę nożną. Wykorzystywanie danych przestało być domeną tylko „nerdów, którzy uważają, że piłka nożna jest grana na arkuszach kalkulacyjnych” – coraz częściej korzystają z nich sami trenerzy.
Mark Carey